Włodzimierz Lenin

Klasy i partie w świetle ich stosunku do religii i kościoła


Napisane: czerwiec 1909
Wydrukowano:1 czerwca 1909, gazeta "Socyal Diemokrat"
Źródło: Włodzimierz Lenin, Dzieła Wszystkie, tom 17
Wydawca: Książka i Wiedza 1986
Wersja elektroniczna: wrzesień 2002


Debaty w Dumie Państwowej nad budżetem Synodu oraz nad przywróceniem praw osobom, które porzuciły stan duchowny, a także nad sprawą gmin staroobrzędowych — dostarczyły nader pouczającego materiału do oceny rosyjskich partii politycznych z punktu widzenia ich stosunku do religii i kościoła. Rzućmy okiem na ten materiał zatrzymując się w głównej mierze na debatach nad budżetem Synodu (stenogramów z debat nad pozostałymi wyżej wymienionymi sprawami jeszcze nie otrzymaliśmy).

Pierwszy wniosek, który szczególnie rzuca się w oczy przy rozpatrywaniu debat w Dumie, polega na tym, że wojujący klerykalizm w Rosji nie tylko istnieje, ale wyraźnie się wzmacnia i organizuje coraz bardziej. Biskup Mitrofan 16 kwietnia oświadczył: “pierwsze kroki naszej działalności w Dumie zmierzały właśnie ku temu, abyśmy, zaszczyceni wysokim mandatem ludu, abyśmy tu w Dumie wznieśli się ponad partyjne podziały i utworzyli jedną grupę duchowieństwa, która by wszystkie strony naświetlała ze swego etycznego punktu widzenia [...] Co jest przyczyną, że nie osiągnęliśmy tego idealnego stanu? [...] Wina spada na tych, którzy dzielą z wami [tj. z kadetami i “lewicą"] te ławy, a mianowicie na posłów duchownych należących do opozycji. Oni pierwsi podnieśli głos i oświadczyli, że nie oznacza to nic innego, jak tylko powstanie partii klerykalnej, i że jest to w najwyższym stopniu niepożądane. Oczywiście, nie ma co mówić o klerykalizmie rosyjskiego prawosławnego duchowieństwa — tego rodzaju tendencyj nigdy u nas nie było — i pragnąc wyodrębnić się w oddzielną grupę, zmierzaliśmy do czysto moralnych, etycznych celów, a teraz, panowie, kiedy wskutek takiej niezgody, którą wnieśli posłowie lewicowi do naszych bratnich szeregów, nastąpił podział i rozbicie, teraz wy [tj. kadeci ] nas o to oskarżacie".

W swoim prostackim przemówieniu biskup Mitrofan wypaplał tajemnicę: lewica, widzicie, winna jest temu, że odciągnięto część popów w Dumie od utworzenia odrębnej “moralnej" (wyraz ten, oczywiście, bardziej się nadaje do tumanienia ludu niż wyraz: “klerykalnej") grupy!

Po upływie blisko miesiąca, 13 maja, biskup Eulogiusz odczytał w Dumie “uchwałę duchowieństwa w Dumie": “prawosławne duchowieństwo w Dumie w przytłaczającej swej większości znajduje..." że w imię “dominującej i panującej pozycji kościoła prawosławnego" niedopuszczalna jest ani wolność głoszenia kultu staroobrzędowców, ani niereglamentowane zakładanie gmin staroobrzędowych, ani nazywanie kapłanami duchownych staroobrzędowych. “Czysto moralny punkt widzenia" popów rosyjskich ujawnił się w pełni jako najczystszej wody klerykalizm. “Przytłaczająca większość" duchowieństwa w Dumie, w którego imieniu przemawiał biskup Eulogiusz, składała się prawdopodobnie z 29 prawicowych i umiarkowanych prawicowych duchownych wchodzących w skład trzeciej Dumy, a także, być może, 8 duchownych oktiabrystów. Do opozycji przeszło widocznie 4 duchownych z grupy postępowców i członków partii odnowy pokojowej oraz jeden z grupy polsko-litewskiej.

Jakiż jest więc “czysto moralny, etyczny punkt widzenia przytłaczającej większości w Dumie [trzecioczerwcowego, należy dodać] duchowieństwa"? Oto kilka wyjątków z przemówień: “Twierdzę jedynie, że inicjatywa tych [tj. kościelnych] przeobrażeń powinna wychodzić z łona kościoła, a nie z zewnątrz, nie od państwa i oczywiście nie od komisji budżetowej. Przecież kościół jest instytucją boską i wieczną, jego prawa są niezmienne, natomiast ideały życia państwowego podlegają, jak wiadomo, nieustannym zmianom" (biskup Eulogiusz, 14 kwietnia). Mówca przypomina “niepokojącą analogię historyczną": sekularyzację dóbr kościelnych za Katarzyny II. “Kto może zaręczyć, że komisja budżetowa, która w roku bieżącym wyraziła życzenie podporządkowania ich [funduszów kościelnych] kontroli państwowej, nie zapragnie w przyszłym roku przenieść ich do skarbu ogólnopaństwowego, a następnie w ogóle zarząd ich przekazać z rąk władzy kościelnej w ręce władzy świeckiej lub państwowej? [...] Zasady kościelne głoszą, że jeśli biskupowi powierzone są dusze chrześcijan, to tym bardziej powinny mu być powierzone dobra kościelne [...] Stoi oto przed wami (posłami do Dumy) wasza matka duchowa, święty kościół prawosławny, nie tylko jako przed przedstawicielami ludu, ale i jako przed swoimi duchowymi dziećmi" (tamże).

Mamy tu klerykalizm czystej wody. Kościół stoi ponad państwem jako to, co wieczne i boskie, ponad tym, co przemijające, ziemskie. Kościół nie przebacza państwu sekularyzacji dóbr kościelnych. Kościół żąda dla siebie pozycji dominującej i panującej. Posłowie do Dumy są dla niego nie tylko — a raczej nie tyle — przedstawicielami ludu, ile “dziećmi duchowymi".

To nie urzędnicy w sutannach, jak się wyraził socjaldemokrata Surkow, ale panowie pańszczyźniani w sutannach. Obrona pańszczyźnianych przywilejów kościoła, jawna obrona średniowiecza — oto istota polityki większości duchowieństwa z III Dumy. Biskup Eulogiusz nie stanowi bynajmniej wyjątku. Giepiecki także pomstuje na “sekularyzację" jako niedopuszczalną “krzywdę" (14 kwietnia). Pop Maszkiewicz ciska gromy na oktiabrystowski referat za dążenie do “podważenia tych filarów historycznych i kanonicznych, na których opierało się i winno się opierać nasze życie kościelne", do “zepchnięcia życia i działalności rosyjskiego kościoła prawosławnego z drogi kanonicznej na drogę, na której [...] prawdziwi książęta kościoła — biskupi — zmuszeni będą zrzec się niemal wszystkich swoich praw, odziedziczonych po apostołach, na rzecz książąt świeckich"... “Nie jest to nic innego jak [...] zamach na cudzą własność oraz na prawa kościoła i jego majątek". “Referent prowadzi nas do zburzenia kanonicznego ustroju życia kościelnego, chce podporządkować kościół prawosławny, wraz ze wszystkimi jego funkcjami gospodarczymi, Dumie Państwowej, instytucji, która składa się z najrozmaitszych elementów oraz z wyznań tolerowanych i nie tolerowanych w naszym państwie" (14 kwietnia).

Narodnicy i liberałowie rosyjscy przez długi czas pocieszali się, a raczej łudzili siebie “teorią", że w Rosji nie ma gruntu dla wojującego klerykalizmu, dla walki “książąt kościoła" z władzą świecką itp. Wraz z innymi narodnickimi i liberalnymi złudzeniami rewolucja nasza rozwiała i to złudzenie. Klerykalizm istniał w formie ukrytej dopóty, dopóki cale i nienaruszone było samowładztwo. Wszechwładza policji i biurokracji osłaniała przed oczyma “społeczeństwa" i ludu walkę klasową w ogóle, a walkę “obszarników w sutannach" z “czarnym gminem" w szczególności. Pierwszy zaś wyłom w pańszczyźnianym samowładztwie, dokonany przez rewolucyjny proletariat i chłopstwo, uczynił jawnym to, co było ukryte. Gdy tylko proletariat i postępowe elementy demokracji burżuazyjnej, zdobywszy pod koniec 1905 roku wolność polityczną, wolność organizowania się mas, poczęły z niej korzystać, klasy reakcyjne również podążyły do stworzenia odrębnej i jawnej organizacji. W warunkach niepodzielnego absolutyzmu nie organizowały się one i nie występowały zbyt demonstracyjnie nie dlatego, że były słabe, lecz dlatego, że były silne — nie dlatego, że były niezdolne do organizowania się i do walki politycznej, lecz dlatego, że nie widziały jeszcze wówczas poważnej potrzeby posiadania odrębnej organizacji klasowej. Nie wierzyły w możliwość masowego ruchu przeciw samowładztwu i panom pańszczyźnianym Rosji. Liczyły całkowicie na to, że dla utrzymania gminu w karbach wystarczy knut. Ale pierwsze już rany zadane samowładztwu zmusiły te elementy społeczne, które popierały samo-władztwo i którym było ono potrzebne, do wyjścia na światło dzienne. Z masami, które potrafiły stworzyć 9 stycznia, ruch strajkowy 1905 roku i rewolucję październikowo-grudniową, nie można już walczyć tylko za pomocą dawnego knuta. Trzeba występować na arenie odrębnych organizacji politycznych; trzeba, ażeby Rada Zjednoczonej Szlachty organizowała czarne sotnie i uprawiała najbardziej rozpasaną demagogię; trzeba, ażeby “książęta kościoła — biskupi" organizowali reakcyjne duchowieństwo w samodzielną siłę.

Cechą charakterystyczną trzeciej Dumy i związanego z trzecią Dumą okresu kontrrewolucji rosyjskiej jest właśnie to, że owa organizacja sił reakcyjnych wyszła na światło dzienne, zaczęła się rozwijać w skali ogólnonarodowej, potrzebowała specjalnego czarnosecinno-burżuazyjnego “parlamentu". Wojujący klerykalizm ujawnił się w całej pełni i socjaldemokracja rosyjska będzie musiała teraz niejednokrotnie być świadkiem i uczestnikiem konfliktów między burżuazją klerykalną a burżuazją antyklerykalną. Jeśli ogólne nasze zadanie polega na tym, ażeby dopomagać proletariatowi w zespoleniu się w odrębną klasę, zdolną do odgrodzenia się od demokracji burżuazyjnej — to częścią składową tego zadania jest wykorzystanie wszystkich środków propagandy i agitacji, w tym i trybuny dumskiej, dla wyjaśnienia masom różnicy między antyklerykalizmem socjalistycznym a antyklerykalizmem burżuazyjnym.

Oktiabryści i kadeci, którzy występowali w III Dumie przeciw skrajnej prawicy, przeciw klerykałom i rządowi, niezwykle ułatwili nam to zadanie, ukazując wyraźnie stosunek burżuazji do kościoła i religii. Legalna prasa kadetów i tak zwanych postępowców zwraca teraz szczególną uwagę na problem staroobrzędowców, na to, że oktiabryści wraz z kadetami wypowiedzieli się przeciw rządowi, na to, że oktiabryści, aczkolwiek w sprawach drobnych, “wkroczyli na drogę reform" obiecanych 17 października. Nas o wiele bardziej interesuje zasadnicza strona zagadnienia, tj. stosunek burżuazji w ogóle, wraz z pretendującymi do miana demokratów — kadetami, do religii i kościoła. Nie powinniśmy dopuszczać do tego, by zagadnienie względnie drobne — starcie pomiędzy staroobrzędowcami a kościołem panującym, zagadnienie postawy oktiabrystów związanych ze staroobrzędowcami, a częściowo nawet wprost od nich zależnych pod względem finansowym (“Gołos Moskwy"147 wydawany jest podobno za pieniądze staroobrzędowców) — przesłaniało zagadnienie podstawowe, zagadnienie interesów i polityki burżuazji jako klasy.

Zwróćcie uwagę na przemówienie należącego do oktiabrystowskiej orientacji, byłego członka frakcji oktiabrystów, hrabiego Uwarowa. Przemawiając po socjaldemokracie Surkowie występuje on od razu przeciwko postawieniu sprawy na tym zasadniczym gruncie, na jakim postawił ją poseł robotniczy. Uwarow atakuje Synod i generalnego prokuratora za to jedynie, że nie chcą udzielić Dumie informacji w sprawie pewnych dochodów kościelnych oraz wydatkowania funduszów parafialnych. Tak samo stawia sprawę oficjalny przedstawiciel oktiabrystów, Kamieński (16 kwietnia), który żąda odbudowy parafii “w interesie umocnienia wiary prawosławnej". Myśl tę rozwija tak zwany “lewicowy oktiabrysta", Kapustin: “Jeśli spojrzymy na życie ludu — woła — na życie ludności wiejskiej, to obecnie, w naszych czasach, widzimy smutne zjawisko — zachwiane jest życie religijne, zachwiana jest największa, jedyna ostoja moralna ludności [...] Czym zastąpić pojęcie grzechu, czym zastąpić nakazy sumienia? Niepodobna przecież, by zastąpiło je pojecie walki klasowej i praw tej lub innej klasy. Jest to smutne pojęcie, które weszło do naszego trybu życia. Otóż po to, by religia jako podstawa moralności nadal istniała, była dostępna dla całej ludności, trzeba, ażeby nosiciele tej religii cieszyli się należytym autorytetem..."

Przedstawiciel kontrrewolucyjnej burżuazji chce umocnić religię, chce umocnić wpływ religii na masy — czuje bowiem słabość, przestarzałość, a nawet szkodę, jaką przynoszą klasom panującym “urzędnicy w sutannach", którzy obniżają autorytet kościoła. Oktiabrysta walczy przeciw krańcowościom klerykalizmu i kurateli policyjnej po to, by wzmocnić wpływ religii na masy, by niektóre choćby środki ogłupiania narodu, zbyt ordynarne, zbyt przestarzałe, zbyt zmurszałe, nie osiągające celu — zastąpić środkami subtelniejszymi, bardziej udoskonalonymi. Religia policyjna nie wystarcza już do ogłupiania mas, dajcie nam religię bardziej kulturalną, odnowioną, zręczniejszą, zdolną do działania w samorządnej parafii — oto czego domaga się kapitał od samowładztwa.

Również kadet Karaułow podziela całkowicie ów punkt widzenia. Ten “liberalny" renegat (który przeszedł ewolucję od organizacji Wola Ludu do prawicowych kadetów) pomstuje przeciw “denacjonalizacji kościoła, rozumiejąc przez to wyłączenie mas ludowych, osób świeckich, z udziału we wznoszeniu gmachu kościelnego". Uważa za rzecz “okropną" (dosłownie!), że masy “tracą wiarę". Woła — zupełnie niczym Mieńszykow — że “wielki skarb, jakim jest kościół, jest deprecjonowany [...] ku wielkiej szkodzie nie tylko dla sprawy kościoła, ale i dla sprawy państwa". Ohydną obłudę fanatyka Eulogiusza, który twierdzi, że “zadanie kościoła jest wieczne, niezmienne, a zatem wiązać kościół z polityką jest rzeczą niemożliwą", określa on jako “złote słowa". Protestuje przeciw sojuszowi kościoła z czarną sotnią w imię tego, by kościół “w większym niż obecnie blasku siły i chwały dokonywał swego wielkiego, świętego dzieła w duchu chrystusowym — w duchu miłości i wolności".

Towarzysz Biełousow bardzo dobrze zrobił, że wyśmiał z trybuny dumskiej te “liryczne słowa" Karaułowa. Ale drwina ta — to rzecz jeszcze bardzo a bardzo niewystarczająca. Trzeba było wyjaśnić i trzeba będzie przy najbliższej okazji wyjaśnić z trybuny dumskiej, że stanowisko kadetów jest tożsame ze stanowiskiem oktiabrystów i jest jedynie wyrazem dążenia “kulturalnego" kapitału do tego, aby zorganizować ogłupianie ludu haszyszem religii z zastosowaniem bardziej subtelnych środków obłudy kościelnej niż te, jakie praktykował w dawnych czasach przeciętny rosyjski “batiuszka".

Dla utrzymania ludu w niewoli duchowej konieczny jest najbardziej ścisły związek kościoła z czarną sotnią — mówił ustami Puriszkiewicza dziki obszarnik i stary dzierży-morda. Panowie się mylą, odpowiada im ustami Karaułowa kontrrewolucyjny burżua: takimi środkami tylko ostatecznie zrazicie lud do religii. Działajmy mądrzej, sprytniej, zręczniej — usuńmy zbyt głupiego i ordynarnego czarnosecińca, wypowiedzmy walkę “denacjonalizacji kościoła", wypiszmy na sztandarach “złote słowa" biskupa Eulogiusza, że kościół stoi ponad polityką — tylko taki sposób działania pozwoli nam oszukać choćby część zacofanych robotników, a zwłaszcza mieszczan i chłopów, tylko tak zdołamy pomóc odnowionemu kościołowi w wypełnieniu jego “wielkiej, świętej misji" utrzymania mas ludowych w duchowej niewoli.

Nasza prasa liberalna, z gazetą “Riecz" włącznie, szczególnie ostro potępiała ostatnio Struwego i skę jako autorów zbioru “Wiechy". Ale oficjalny mówca partii konstytucyjnych demokratów w Dumie Państwowej, Karaułow, wyśmienicie zdemaskował całą ohydną obłudę tych zarzutów i tego odżegnywania się od Struwego i ski. Go Karaułow i Milukow mają na myśli, to Struwe ma na języku. Liberałowie karcą Struwego tylko za to, że nieostrożnie wypaplał prawdę, że za bardzo odkrył karty. Liberałowie karcący “Wiechy" i popierający nadal partię konstytucyjnych demokratów najbezwstydniej oszukują lud, piętnują bowiem nieostrożnie szczere słowa, a równocześnie w dalszym ciągu prowadzą tę samą robotę, która tym słowom odpowiada.

O zachowaniu się trudowików w Dumie podczas debat nad omawianymi sprawami niewiele można powiedzieć. Wyszła na jaw, jak zawsze, wyraźna różnica między trudowikami-chłopami a trudowikami-inteligentami na niekorzyść tych ostatnich, bardziej skłonnych do kroczenia śladami konstytucyjnych demokratów. Co prawda, chłop Rożkow swym przemówieniem ujawnij cały swój brak uświadomienia politycznego: i on także powtórzył wulgarne twierdzenie kadetów, że Związek Narodu Rosyjskiego pomaga nie umacniać, lecz burzyć wiarę, nie potrafił on przedstawić żadnego programu. Ale gdy prostodusznie zaczął opowiadać nagą, nie upiększoną prawdę o zdzierstwie duchowieństwa, wymuszeniach, ze strony popów, o tym, jak za udzielenie ślubu każą sobie dać oprócz pieniędzy “butelkę wódki, zakąskę i funt herbaty, a nieraz żądają takich rzeczy, że nawet strach o nich mówić z trybuny" (16 kwietnia, s. 2259 stenogramu) — czarnosecinna Duma nie wytrzymała, na ławach prawicy podniósł się dziki wrzask. “To obelgi! To skandal!" — wrzeszczeli czarnosecińcy czując, że proste chłopskie słowa o zdzierstwie z przytoczeniem “taksy" za udzielanie sakramentów rewolucjonizują masy bardziej niż jakiekolwiek teoretyczne czy taktyczne deklaracje antyreligijne i antykościelne. Toteż szajka żubrów — obrońców samowładztwa w III Dumie — zastraszyła swego lokaja, przewodniczącego Mejendorfa, zmuszając go do odebrania Rożkowowi głosu (socjaldemokraci, do których przy łączyli się niektórzy trudowicy, konstytucyjni demokraci in., zgłosili protest przeciw takiemu postępowaniu przewodniczącego).

Przemówienie trudowika-chłopa Rożkowa, mimo jego niezwykłego prostactwa, doskonale ujawniło całą przepaść między obłudną, świadomie reakcyjną obroną religii przez kadetów a prymitywną, nieświadomą, zwyczajową religijnością chłopa, w którym warunki życia rodzą — wbrew jego woli i niezależnie od jego świadomości — prawdziwie rewolucyjny bunt przeciw zdzierstwu i gotowość zdecydowanej walki ze średniowieczem. Kadeci — to przedstawiciele kontrrewolucyjnej burżuazji, która chce odnowić i umocnić religię przeciwko ludowi. Rożkowowie — to przedstawiciele rewolucyjnej demokracji burżuazyjnej, słabo wyrobionej, nieświadomej, zahukanej, niesamodzielnej, rozdrobnionej ale kryjącej w sobie bynajmniej jeszcze nie wyczerpane zapasy energii rewolucyjnej w walce z obszarnikami, popami, samowładztwem.

Inteligent-trudowik Rozanow ciążył ku kadetom o wiele mniej nieświadomie niż Rożków. Rozanow potrafił mówić o oddzieleniu kościoła od państwa jako o postulacie “lewicy", ale nie ustrzegł się reakcyjnych, mieszczańskich frazesów na temat “takiej zmiany ordynacji wyborczej, by duchowieństwo odsunięte było od udziału w walce politycznej". Rewolucyjność, która wybucha żywiołowo u typowego, przeciętnego chłopa, gdy zaczyna mówić prawdę o swoim życiu codziennym, rewolucyjność ta znika u trudowika-inteligenta, a zamiast niej pojawia się mglisty, a czasem po prostu nikczemny frazes. Po raz setny i tysiączny widzimy potwierdzenie tej prawdy, że rosyjskie masy chłopskie tylko idąc za proletariatem zdołają obalić dławiący je i prowadzący do zguby ucisk pańszczyźnianych obszarników, obszarników w sutannach, obszarników broniących samowładztwa.

Przedstawiciel partii robotniczej i klasy robotniczej, socjaldemokrata Surkow, jeden jedyny w całej Dumie podniósł debatę na wyżyny zasad i powiedział bez ogródek, jaki jest stosunek proletariatu do kościoła i religii, jaki powinien być stosunek do nich całej konsekwentnej i zdolnej do życia demokracji. “Religia jest opium ludu..." “Ani grosza z pieniędzy ludu na rzecz tych krwawych wrogów ludu, mącicieli świadomości ludu" — to proste, śmiałe, otwarte hasło bojowe socjalisty zabrzmiało jak wyzwanie rzucone czarnosecinnej Dumie i odbiło się echem wśród milionów proletariuszy, którzy hasło to poniosą w masy, którzy potrafią, gdy nadejdzie czas, przekształcić je w czyn rewolucyjny.


147“Gołos Moskwy" — dziennik, organ oktiabrystów — kontrrewolucyjnej partii wielkiej burżuazji i obszarników. Ukazywał się w Moskwie od 1905 do 1915 r. — 405.


Powrót do strony głównej Polskiej Sekcji MIA

Powrót do spisu prac Lenina